EDIT: dajcie proszę follow @Maliksspl na twitterze i czytajcie http://maliksstripper.blogspot.com/, inne cudowne opowiadanie tej samej autorki!
__
___
Chciałabym was przeprosić, że tak dawno nie dodawałam nic nowego, ale byłam w Polsce, gdzie chodziłam na kurs prawa jazdy i nie miałam nawet czasu na włączanie laptopa. Sami chyba rozumiecie, że nieraz w życiu nie mamy czasu na takie sprawy, bo jest coś ważniejszego, co jest bardziej przydatne. Opowiadania to nie wszystko.
Jest nowy i mam nadzieję, że wam się podoba i wybaczycie mi nieobecność.
+ Koncert 1D za 5 dni, kto krzyczy ze mną?
__
- Alicia -
Gdy tylko kobieta powiedziała ”Wejdź” przyrzekam, że moje nogi zaczęły się trząść. Wiem, że mogę wyolbrzymiać i wszystko, ale bałam się. Nie chciałam rozmawiać o nim i nie chciałam przed nią płakać oraz czuć współczucia. Chciałam być silna i trzymać głowę wysoko w górze.
Jeśli chcesz trzymać głowę wysoko w górze, lepiej wejdź do środka.
Ponownie wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. W tej samej sekundzie chciałam od razu wyjść. Stereotyp był prawdziwy, biuro wyglądało zimno. Była tu wielka kanapa, na której ludzie mogą się położyć i zamknąć oczy. I wtedy moje oczy zatrzymały się jedynym krześle, na którym siedziała kobieta z kasztanowymi włosami, które były proste i upięte w kitkę, co przypominało mi ogon konia.
- Cześć. - odezwał się głos.
Wpatrywałam się w jej oczy, które były szmaragdowo zielone i bardzo jasne. Zamrugałam i kiwnęłam głową w geście powitania. Mój umysł był przeciążony i nie byłam w stanie myśleć, jak zwykle. Uśmiechnęła się i wskazała, bym usiadła na kanapie. Spojrzałam na nią niepewnie, a kobieta się zaśmiała, przez co aż podskoczyłam.
- Przyrzekam, że cię nie ugryzę.
Zaśmiałam się nerwowo i skierowałam się do kanapy. Usiadłam na niej i rozejrzałam się po pokoju; był normalny i nie wyglądał jak w szpitalu. Na ścianach były zdjęcia jej osiągnięć i certyfikatów, a zdjęcia rodziny znajdowały się na biurku. Był tu również nieużywany kominek, jednak nadawał pokoju gustu.
- No cóż Alicia, nazywam się doktor Greene, ale możesz nazywać mnie Emerald*.
- Emerald. - powtórzyłam jej imię, przyzwyczajając się - Czekaj, pani oczy naprawdę są szmaragdowo zielone… - przerwałam mówić, gdy ta uśmiechnęła się, pokazując swoje perfekcyjne zęby, które powinny należeć do reklam Colgate. Zaczerwieniłam się - Ma pani ładne imię.
Przytakująco pokiwała głową i zachichotała.
- Moja mama była bardzo humorystyczną osobą.
Nie mogłam nie zauważyć czasu przeszłego, którego użyła. Wiedziałam, że nie powinnam, ale byłam ciekawa i to pokazywało, że maniery, których mama chciała mnie nauczyć odeszły razem z nią.
- Była?
- Tak. - rzuciła mi lekki uśmiech. Chciałam powiedzieć, by przestała. Rozumiałam ból utraty kogoś bliskiego, ale ta zaczęła mówić dalej, smutek wypełniał jej oczy - Moja mama miała zawał, gdy miałam 13 lat. Nad ranem poszłam ją obudzić, ponieważ spóźniała się do pracy, ale gdy się do niej odezwałam ta nie odpowiedziała. Nie ruszyła się, gdy nią szturchnęłam. Zauważyłam wtedy, że jej pierś nie unosi się i nie upada. - wzięła głęboki oddech i starała się mruganiem odgonić smutek, jednak nadal mogłam go zauważyć - Odeszła we śnie.
Zawstydzona spuściłam wzrok. Nie miałam nic do powiedzenia. Nawet ”przykro mi”, ponieważ w czym to pomoże? ”Przykro mi” nie przywróci zmarłej osoby i nie załagodzi bólu. Więc powiedziałam to, co oczywiste.
- Tak naprawdę nie wiedziałam o tym terminie.
- Tak. - pokiwała głową westchnęła, przez co uniosłam głowę. Miała na kolanach notes i długopis, przez co w mojej głowie ponownie pojawił się stereotyp. Zauważyła, że się w to wpatruję, więc odłożyła to na bok, puste ręce kładąc na kolanach.
- Nie będę nic zapisywała. To nie pomaga poszkodowanemu, a ja wolę słuchać i dać ci radę z serca. Twoi bracia opowiedzieli mi o twoim problemie. - zachichotałam.
- To już nie jest problem i czuję się naprawdę dobrze.
- Dobrze, ale po prostu powiedz mi, czy Nick kiedykolwiek wcześniej taki dla ciebie był.
Zdziwiona zamrugałam. No cóż, wiedziała jak szybko zejść na temat.
- No cóż… - powiedziałam niespokojnie. Naprawdę nie chciałam rozmawiać o Nicku, więc wyjrzałam przez okno, o które uderzały krople deszczu. Starałam się zyskać na czasie; naprawdę nie chciałam o nim rozmawiać - Alicia, wiem, że to trudne…
- Więc dlaczego chcesz, bym o tym gadała? - przerwałam jej - Czuję się dobrze!
- Alicia, zostałaś pobita przez swojego byłego chłopaka i teraz pokazujesz objawy androfobii. To poważne, twój brat i ja chcemy ci pomóc i upewnić się, że wszystko będzie dobrze. Na wierzchu możesz wydawać się idealna, ale w środku Nick cię wykańcza.
Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby i stłumiłam złość, która była bliska eksplozji. Emerald przestała mówić i w tej chwili otworzyłam oczy. Równie dobrze mogę już mieć to za sobą.
- Nick był słodki, kiedy go spotkałam. - powiedziałam powoli i przełknęłam gulę - Wydawał się być idealny, był miły, opiekuńczy i wszystko, czego dziewczyna szuka w chłopaku. Rozmawialiśmy i mieliśmy razem te same lekcje, wtedy zaprosił mnie na randkę. Zgodziłam się, bo nie chciałam go wypuścić. Był tym złotym chłopcem, którego chciała każda dziewczyna. Nigdy nie randkowałam, więc byłam szczęśliwa i byliśmy tą romantyczną, bzdurną parą.
- Spotykaliśmy się przez kilka lat, a mój ojciec nienawidził Nicka. Nick gardził moją rodziną. Starałam się nie pozwolić, by to wpłynęło na nasz związek i odrzucałam od siebie ostrzeżenia mojego ojca. - zaśmiałam się gorzko - Kto by się spodziewał, że naprawdę się o mnie martwił? Wszystko szło świetnie i tak dalej, ale gdy mnie o coś posądzał i mówiłam prawdę, bił mnie. Robił się zły i wytykał mi moje błędy, zwalał swoje błędy na mnie. Stawał się kimś innym po czym odchodził, zostawiając wszystko pokręcone. Ale nie byłam gotowa, by odpuścić i wtedy jego złość odchodziła, a wszystko znowu było dobrze.
Gdy mówiłam do Emeraldy, nie czułam strachu. Ale nie chciałam podawać wszystkich szczegółów; nie byłam gotowa, by zaufać tej kobiecie. Kiedy skończyłam mówić o Nicku, oczy Emeraldy były poważne. Pokiwała głową.
- Nick ma narcystyczne zaburzenie osobowości. W tym zaburzeniu ta osoba może reagować na krytykę wściekłością, moje być obsesyjnie zainteresowana sobą i tak dalej. Nick pokazał to na tobie, dlatego ciebie uderzył. Nie ma na to lekarstwa, a takie zaburzenia zaczynają się rodzinnymi problemami.
- Tata Nicka zostawił ich dla swojej studentki. - powiedziałam, a ona pokiwała głową.
- Tak, to może być powód. Ale ludzie jak Nick mogą chować się i pokazywać ludziom, że są idealni i mają tendencję do wyolbrzymiania swoich osiągnięć oraz talentów, albo mają wysoką samoocenę.
Deszcz mocno odbijał się od okna, gdy mówiła, a ja starałam się przyjąć do siebie tę informację. Nick był narcystyczną osobą, która martwiła się jedynie o siebie i zawsze chciała władzy. Przez okno wpatrywałam się w deszcz i wydawało się, jakby była powódź. Emerald przestała mówić i spojrzała w tym samym kierunku co ja, czułam się zagubiona i głupia. Zagubiona, ponieważ podziwiałam deszcz spadający z nieba i zatrzymuje się na szybie. Głupia, ponieważ pozwoliłam osobie jak Nick stanąć na mnie i wykończyć mnie, aż stałam się nic niewarta i niepotrzebna.
Chciałam płakać, ale stłumiłam w sobie to uczucie. Nie straciłam siebie przez Nicka i na pewno nie będę ponownie tracić na niego łez. Wyprostowałam plecy i spojrzałam na Emerald. Nie chcę znowu wyjść na wrażliwą; byłam już zmęczona, gdy wszyscy nazywali mnie słabą. Emerald nadal opowiadała, ale nagle przestała.
- Alicia? Wszystko dobrze?
- Tak. - wymusiłam uśmiech - Tylko zastanawiałam się, czy mogę już wyjść? Znaczy, chętnie wrócę i porozmawiam, ale jest późno i tak dalej.
Emerald miała w oczach wyraz zdziwienia, ale jej usta wygięły się w sympatycznym uśmiechu.
- Oczywiście, że możesz, to było wiele do przetrawienia. Mam nadzieję, że jednak wrócisz, Alicia. Obawiam się, że twoja fobia będzie cię krzywdzić.
- Nie boję się mężczyzn. - stwierdziłam, upewniając się, że zaznaczyłam, iż nie boję się i nie jestem słaba. Mogłabym funkcjonować i żyć, nie byłabym sama.
- No dobrze. - powiedziała Emerald, wstając. W odpowiedzi również wstałam. Emerald przytuliła mnie, co strąciło mnie z tropu, ale również ja przytuliłam; miałam trochę manier - Proszę wróć, próbujemy ci pomóc. - wyszeptała mi do ucha i odsunęła się - No cóż, Alicia. Wracaj do domu bezpiecznie. Jest wielka burza i jestem pewna, że ulice są zalane. Idź już.
Odwróciłam się, po czym lekko odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się do Emerald’y.
- Dziękuję bardzo.
- Nie ma za co, lepiej się pospiesz. - ostrzegła.
Po tych słowach wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Moje oczy zeskanowały przestrzeń, w której siedzieli moi bracia i Kao, ale już ich tu nie było. Panika we mnie wzrosła, ale szybko odeszła, gdy mój telefon zawibrował. Wsunęłam dłoń w kieszeń i wyciągnęłam go.
- Czy wy mnie zostawiliście? - spytałam przez telefon, złość i panika się we mnie gotowały.
- Musieliśmy. - powiedział Toby, ale słyszałam przerywane urywki - Zaczyna się burza… Tata zadzwonił… Kao…
- Nie mogę cię zrozumieć. - przerwałam mu i uniosłam brwi - Gdzie jesteście?
- Kao…
I wtedy się rozłączyłam, nie mogłam zrozumieć głosu Toby’ego, a szum sprawiał, że bolały mnie uszy. Miałam zadzwonić jeszcze raz, gdy kobieta w recepcji się odezwała.
- Nie masz po co, linie się zerwały przez burzę. Musisz się pospieszyć i wrócić do domu.
- Czy to możliwe, bym dostała numer telefonu Emeraldy? - spytałam kobietę, po czym szybko się poprawiłam - Doktor Greene.
- Przepraszam, nie mam prawa.
Zawiedziona westchnęłam i podziękowałam kobiecie, po czym ruszyłam do windy. Czekałam przez chwilę, nawet nie próbując ponownie dzwonić do Toby’ego, po prostu złapię taksówkę, by wrócić do domu i wszystko będzie dobrze. Gdy czekałam zabrzmiał grzmot, przez co skuliłam się ze strachu. Ponownie wzrosła we mnie panika, musiałam szybko wrócić do domu.
Wreszcie drzwi się rozsunęły i szybko weszłam do środka. Nacisnęłam przycisk G i czekałam, w tym samym czasie tupałam nogą do muzyki lecącej w windzie. Byłam sama i zaczynałam dostawać paranoi z każdą sekundą. Co, jeśli winda się zepsuje i przestanie działać, co, jeśli tu umrę?
Skończ z tym!
Wzięłam głęboki oddech i wpatrywałam się w zmniejszające numery, przy czym zmniejszał się również mój strach. Winda wydała w siebie dźwięk dając mi do zrozumienia, że jesteśmy na parterze, jednak drzwi się nie otworzyły. Wcisnęłam przycisk do otwarcia drzwi, te jednak nadal się nie ruszyły. Muzyka przestała lecieć, a światła się wyłączyły. Jak w każdym horrorze zaczęłam głośno krzyczeć, po czym zamknęłam buzię.
Byłam w ciemnej windzie, a na dworze jest burza. Cóż, moje życie nie mogło stać się jeszcze gorsze, prawda? Ale oczywiście, może. Było całkowicie cicho, jednak słyszałam wodę, a gdy spojrzałam w dół dostrzegłam wodę wpływającą do windy. Szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Toby’ego. Mój umysł rozkazał mi, bym była spokojna i zrelaksowana, ale gdzieś w środku panikująca Alicia krzyczała i wyła ze strachu.
- No już… - wyrzuciłam z siebie, słuchając sygnału. Spojrzałam w dół, woda dosięgała mi do kostek. Wiedziałam, że nie uda mi się do niego dodzwonić, więc skierowałam telefon w dół, by oświetlił podłogę. Zauważyłam, że woda szybko dostaje się do środka windy i niedługo dosięgnie kolan.
Załkałam, kiedy woda dosięgnęła mi do ud. Wykręciłam numer Kao i ponownie nie udało mi się dodzwonić. Syknęłam, ponieważ woda podnosiła się bardzo szybko. Za kilka minut będę pod wodą i prawdopodobnie umrę.
Uspokój się i zadzwoń do Harry’ego! Krzyknął na mnie mój umysł. Zadzwoń do niego!
Znalazłam jego numer w telefonie i zacisnęłam powieki, słysząc sygnał.
- Proszę. - wymamrotałam.
- Słucham? - usłyszałam jego głos, który brzmiał bardzo słabo.
- Harry! - krzyknęłam z ulgą. - Proszę, pomóż mi; utknęłam w windzie! Wszędzie jest woda!
- Alicia! - odkrzyknął. - Gdzie jesteś? - linia ucinała naszą rozmowę i musiałam się skupiać, by go zrozumieć. - Alicia, słyszysz mnie? - wyrzucił z siebie kilka przekleństw.
- Harry, słyszę cię! - odkrzyknęłam i syknęłam, gdy woda dotknęła mojej talii. - Harry, pospiesz się, proszę, woda jest już w mojej talii.
- Alicia, uspokój się. Zaraz tam będę, tylko powiedz mi, gdzie…
- Jestem na ulicy Clampton. - odpowiedziałam, spokojnie wciągając powietrze. - Jestem w wiktoriańskim…
Linia przeszkadzała nam w rozmowie.
- Harry! - krzyknęłam. - Jesteś tam?!
- Alicia… kurwa… ja…
I wtedy mój telefon się rozłączył. Odsunęłam go od ucha i spojrzałam na niego. Okazało się, że bateria się rozładowała.
- Kurwa, nie.
Oparłam się o świanę windy i skupiłam się na oddychaniu. Woda wydawała się być oleista i dostawała się do mojej bluzki. Poczułam zimno, przez co upuściłam telefon. I tak go teraz nie potrzebowałam.
- Doktor Greene! - wykrzyczałam i ponownie krzyknęłam. Miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Jednak nie mam tyle szczęścia, byłam w piwnicy i mój płacz nie zostanie usłyszany. Opuściłam ręce i wpatrywałam się w ciemność. Woda nadal wpływała i była już pod moimi piersiami. Ale byłam spokojna; może byłam zdrętwiała, bo wiedziałam, że umrę i tak dalej.
Ale śmierć w wodzie w windzie nie była czymś, co planowałam. Oczywiście nikt nie wie, jak i kiedy umrze. Spojrzałam w górę i usłyszałam, jak ktoś krzyczy moje imię, jednak było to dosyć ciche. Uznałam, że słyszę już nieprawdziwe rzeczy, więc odpuściłam. Mój umysł będzie wymyślał iluzję o byciu uratowanym i bezpiecznym, ale nie dam się mu nabrać. Jednak ponownie to usłyszałam.
- Alicia! Kurwa kobieto, odpowiedz mi!
To był głos Harry’ego i nagle się rozbudziłam. Nie wyobrażałam sobie nic; Harry tu jest i mi pomoże.
- Harry! - odkrzyknęłam. - Jestem tu na dole!
Usłyszałam kroki i głosy innych, po czym ochrypły głos Harry’go był nade mną.
- Harry! Proszę, pomóż mi! - zabłagałam, podnosząc głos.
- Jest tutaj! - usłyszałam, jak krzyknął, po czym zaczął mnie uspokajać. - Alicia, uspokój się, przyprowadziłem ludzi, którzy ci pomogę. Ale musisz się uspokoić, rozumiesz?
- Tak! - odpowiedziałam i spojrzałam w dół, gdy woda znalazła się jeszcze wyżej. Uspokój się, rozkazałam sobie. Ulga płynęła w moich żyłach, słyszałam, jak Harry i inni ludzie rozwalają górę windy.
Spojrzałam w górę, gdy do środka dostało się światło. Harry trzymał latarkę, a na jego twarzy pojawiła się ulga, gdy spojrzałam na niego. Za nim stało dwóch masywnych mężczyzn, którzy wpatrywali się we mnie.
- Wytrzymaj. - powiedział Harry. Pokiwałam głową, nie ufając swojemu głosowi. Światło przestało świecić na mnie, tylko na facetów obok niego. Wydawało się, że gadają, a potem Harry odwraca się do mnie.
- Alicia, podaj mi szybko ręce. - byłam niska, więc Harry położył się na brzuchu, a ręce wyciągnął w moim kierunku. Spróbowałam złapać jego ręce, ale wysunęły się. - Jeszcze raz.
Dając z siebie wszystko stanęłam na palcach i starałam się dosięgnąć jego długich rąk, nawet jeśli woda ściągała mnie w dół. Harry rzucił parę zachęcających słów, a ja złapałam jego dłoń. Udało mu się mocno zacisnąć dłoń na mojej małej dłoni, po czym krzyknął do mężczyzn za nim.
- Jest zbyt ślisko; jej ręce są pokryte deszczem i olejem.
Olejem? Jak do cholery dostał się tu olej? Moje nogi i palce bolały od stania, a ręka zaczęła się wysuwać. Harry spojrzał na jednego z mężczyzn, po czym puścił moją dłoń i w tej samej sekundzie złapał moją rękę.
- Harry, będzie ciężko ją wciągnąć. Woda deszczowa jest połączona z olejem.
Szeroko otworzyłam oczy, w moim słowniku ciężko znaczy niemożliwie. Nawet ten facet to wyczuł, umrę i nie powstrzymamy tego.
- Zamknij się. - odpowiedział niegrzecznie Harry i odwrócił się do mnie. - Alicia słuchaj, puszczę twoją rękę i zejdę na dół.
Nie czekając na moją odpowiedź puścił moją rękę, a ja odsunęłam się, uderzając plecami o ścianę windy. Wpatrywałam się, jak Harry schodzi do windy, a woda o mnie uderza. Spojrzał na mnie, więc zmniejszyłam mały dystans między nami i lekko go przytuliłam. W tym momencie nic mnie nie obchodziło, Harry był moim rycerzem w lśniącej zbroi, ratującym mnie. Bez niego prawdopodobnie bym umarła.
- Jest okej, Alicia. - odwzajemnił uścisk, po czym złapał moje ramiona i odsunął mnie. Woda dosięgała mu do brzucha i ponieważ był duży nie przeszkadzało mu to. - Posłuchaj mnie, podniosę cię, a moi znajomi tam na górze złapią twoje ręce i wyciągną cię.
Spojrzałam na niego, po czym w górę na mężczyzn. Ścisnęło mnie w żołądku i naprawdę chciałam zostać z Harrym. Nie chciałam, by tych dwóch mnie dotykało czy było blisko mnie. Ale nie marudziłam, zamiast tego pokiwałam głową i odpowiedziałam. Przez światło wydobywające się z latarki zobaczyłam, jak Harry się uśmiecha i pokazuje dołki. Moja twarz była spocona, więc Harry uniósł dłoń i wytarł pot oraz zgarnął włosy z mojej twarzy.
- Ty mała, dzielna dziewczynko.
W odpowiedzi się uśmiechnęłam, jednak nie powiedziałam ani słowa. Przynajmniej byłam przez niego uznana za dzielną, a nie chuchro.
- Amigo, pospiesz cię! - krzyknął inny mężczyzna z hiszpańskim akcentem wyraźnie słyszalnym w jego głosie. Harry spojrzał na mnie.
- Gotowa, Travie?
- Gotowa. - odpowiedziałam i zakaszlałam, gdy woda uderzyła o moją klatkę.
Harry przykucnął, aż jego głowa znajdowała się na wysokości mojego brzucha i poczułam, jak jego dłonie łapią obie moje nogi. Sapnęłam, gdy mnie podniósł.
- Alicia, wyciągnij teraz ręce.
Posłuchałam go i wyciągnęłam obie ręce do mężczyzn, którzy wyciągnęli swoje. Jednak, gdy jeden z nich złapał moją rękę, ta wysunęła się z jego uścisku. Harry potknął się i obydwoje wpadliśmy do wody. Unosząc się i kaszląc złapałam rękę Harry’ego i ponownie kaszlnęłam, starając się pozbyć wody z olejem z mojej buzi.
- Alicia, wszystko dobrze? - spytał spanikowany Harry i pomógł mi wstać, byłam całkowicie przemokła. Kaszląc pokiwałam głową, nie będąc w stanie ułożyć żadnej odpowiedniej odpowiedzi, która zawierałaby słowa.
- Dobrze. - wyrzuciłam z siebie.
- Jest zbyt ślisko! - powiedział Harry do mężczyzny. - Spróbujcie jeszcze raz.
Ponownie podniósł mnie w ten sam sposób co wcześniej.
- Anthony, złap ją mocno i podnieś. - rozkazał jednemu z nich. Niczym małe dziecko uniosłam ręce i poczułam, jak dwie wielkie ręce łapią moje ramiona. Poczułam, że jestem unoszona, więc uniosłam nogi mając nadzieję, że nie kopnę Harry’ego, po czym zostałam postawiona na dachu windy.
- Jak się pani czuje?
- Bywało lepiej. - odpowiedziałam, gdy drugi face podał mi mały ręcznik. - Dziękuję. - wymamrotałam i wytarłam twarz.
- Wszystko z nią dobrze? - usłyszałam, jak Harry krzyczy z windy.
- Wszystko ze mną dobrze, Harry. - odpowiedziałam. Wzięłam latarkę i skierowałam ją na Harryego, który uniósł ręce, ponieważ go oślepiałam. - Harry, jak się wydostaniesz? - spytałam zmartwiona.
- Nie martw się. - powiedział i wskazał mężczyzn. - Oni mi pomogą.
Odsunęłam się, gdy obydwoje złapali ręce Harry’ego i zaczęli wyciągać go z windy. Mężczyźni i Harry buczeli, wykorzystując swoją męską siłę i chciało mi się śmiać. Kiedy go wyciągnęli zrobiłam krok w tył, ponieważ ten potrząsnął głową. Jego włosy pokryte były olejem, tak samo jak moje. Wieczność zajmie pozbycie się tego z włosów i ciała. Oczy Harry’ego skupiły się na mnie, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Wracamy do domu, Alicia?
- Tak. - odpowiedziałam, czując zmęczenie i senność.
Harry wyciągnął portfel i zapłacił mężczyznom, a ci przyjęli to, nawet jeśli pieniądze były mokre. Podziękowałam im za uratowanie mi życia, a potem spojrzałam na Harry’ego, gdy zadał mi pytanie.
- Do twojego czy do mojego domu?
Chciałabym was przeprosić, że tak dawno nie dodawałam nic nowego, ale byłam w Polsce, gdzie chodziłam na kurs prawa jazdy i nie miałam nawet czasu na włączanie laptopa. Sami chyba rozumiecie, że nieraz w życiu nie mamy czasu na takie sprawy, bo jest coś ważniejszego, co jest bardziej przydatne. Opowiadania to nie wszystko.
Jest nowy i mam nadzieję, że wam się podoba i wybaczycie mi nieobecność.
+ Koncert 1D za 5 dni, kto krzyczy ze mną?
Taka akcja, adrenalina rośnie:P bałam sie ze nie dadzą rady wyciągnąć Hqrrego :/
OdpowiedzUsuńJejku kochany kocham tooo!
OdpowiedzUsuńo jaa :D
OdpowiedzUsuń~@dont_you_say
Super
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Harry specjalnie przyjechał i jej pomógł, jaki kochany *-*
OdpowiedzUsuńfajny czekam na next !!!!!!!!!!!!!! <3333333333333 / Atka ;)
OdpowiedzUsuńJa krzyczę <3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, czekam na następny <33 xx
Jest :D
OdpowiedzUsuńdodawaj następny jak najszybciej! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny, aww Harry taki kochany sie przejął, to było słodkie omg <3
OdpowiedzUsuńI już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, co to się będzie działo! Hhfadfakjdl chcę, chcę, chcę! Świetnie tłumaczysz i dziękujemy za to :)
Harry aka bohater xD <3
OdpowiedzUsuńHarry bohaterze ;D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Alicja chociaż częściowo sie przed Nią otworzyła ;)
Udanych wakacji <3
@lovju69
Ooo. GOD ale to było świetne! ;) Harry ty słodziaku xx miłegoo dnia + krzycze razem z tb bejbe ;D
OdpowiedzUsuń@_love_is_red_
przez chwile balam sie o Alicie, ze umrze w tej windzie czy cos...no ale harry zjawil sie w pore :D
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny xx
wefhe Harry jej pomógł, jak dobrze juz sie bałam, że skończy się to gorzej.
OdpowiedzUsuńA teraz...już chce następny i wiedzieć co będzie dalej.
Opłacało się czekać i oczywiście każdy chyba rozumie ;)
czekam na kolejny rozdział i pewnie dawkę kolejnych emocji.
a także zapraszam do siebie http://i-wish-was-her.blogspot.com/ :)
Świetny rozdział ❤ Oczywiście mam nadzieję, że wszyscy rozumieją twoją nieobecność i mam nadzieję, że dobrze ci poszedl ten kurs :)))
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział !! ❤❤
O jeju, bałam sie ze Harry zostanie w tej windzie :o
OdpowiedzUsuńożeszkurde :O
OdpowiedzUsuńAkurat teraz leje u mnie deszcz tak jak w części ;o
OdpowiedzUsuńMyślę że Alicia odpowie "do twojego" ^^
Kiedy przewidujesz publikację następnego rozdziału? <3
Chciałabym być tam z Tobą za 4 dni no ale cóż...
Mówi się trudno
Zrób taki hałas by chłopcy wiedzieli że Polska ma moc :D
Ściskam i pozdrawiam
You Belong With Me
Jasne, ze rozumiemy, dziekuje, ze tlumaczysz nadal x
OdpowiedzUsuńAaa super swietny i wgl kocham :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubicie cos z Zaynem badboy'em zapraszam, jest juz prolog :) http://darken-my-love-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com
Rozdział ekstra! Nie mogę się doczekać następnego! A co do Cb dziękuje, że tłumaczysz :)/Oli
OdpowiedzUsuńJej to jest cudowne kiedy nastepny rozdział
OdpowiedzUsuńSwietny!*.* bałam sie o nich :( czekam nn
OdpowiedzUsuńMozna wiedziec kiedy bedzie nn?:(
OdpowiedzUsuńo nie wierzę, rozdział jest po prostu zajebisty! czytając to czułam taki strach i stres, jakby to o moje życie chodziło! wszystko tak zawsze na mnie działa, już tak mam :D czekam na następny <3
OdpowiedzUsuń@serioouss
super! *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3
O BOŻE TO BYŁO PIĘKNE
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Czekam na następny <3 Tłumacz dalej.
OdpowiedzUsuńZapraszam również na swojego bloga.
Opowiadanie nosi nazwę "Girl with tattos".
boże harry i alicia tacy idealni <3
OdpowiedzUsuńczekam na nowy!
Czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńAh ten rozdział, już myślałam, że nie wydostaną Alicii, ale na szczęście im się udało uffff :D
OdpowiedzUsuńDo następnego! :)
super, czekam na nastepny :*
OdpowiedzUsuńkiedy nn?
OdpowiedzUsuńMoże powinnaś oddać to opowiadanie innej tłumaczce? Nie zrozum mnie źle, tłumaczysz świetnie, ale rozdziały pojawiają się bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, mam wyłączne prawo do tłumaczenia opowiadań tej autorki i jeśli nie ja - to nikt inny nie będzie ich tłumaczył, wcale nie będzie. Po drugie, autorka (autorki) dodają rozdziały co pół roku jeśli nie rzadziej, bo jednak jedna z nich ma raka i z nim walczy, a druga studiuje i nie mają czasu na pisanie rozdziałów często. Jeśli wolisz, bym dodała wszystkie rozdziały w ciągu tygodnia, byśmy potem musieli czekać pół roku czy nawet rok, to mogę to zrobić, jednak ja uważam, że więcej sensu jest w dodawaniu jednego rozdziału co miesiąc. Pozdrawiam.
UsuńTo kiedy nowy? miesiac juz minal ;(((
UsuńJuż się nie mogę doczekać nowego ♥♥♥
Usuń44 yrs old Office Assistant IV Taddeusz Rewcastle, hailing from Windsor enjoys watching movies like Tattooed Life (Irezumi ichidai) and Cooking. Took a trip to Birthplace of Jesus: Church of the Nativity and the Pilgrimage Route and drives a Alfa Romeo Tipo 256 Cabriolet Sportivo. wykop to
OdpowiedzUsuń