Rozdział 17

- Alicia -

- Alicia, wszystko dobrze? - spojrzałam na zaniepokojonego Liama obok mnie. Pokiwałam głową i wymusiłam uśmiech.

- Dobrze. - Liam nie musi wiedzieć o moim problemie z zostawionymi rzeczami; mogłam kupić nowe w Londynie. Liam spojrzał na mnie, a ja powiększyłam uśmiech, by Liam uwierzył, naprawdę nie chciałam, by się martwił. I naprawdę nie potrzebowałam tego wielkiego odrzutowca zabierającego mnie do domu. Odeszłam i przyjrzałam się wielkiemu odrzutowcu, nawet jeśli jestem bogata nie byłam przyzwyczajona do czegoś takiego. Nie chciałam kontaktów taty, by poruszać się pierwszą klasą. Zrobię to, gdy zarobię własne pieniądze.

Odwróciłam się i przyglądałam jak chłopcy czekają przy aucie, wyciągając swoje rzeczy. Jako chłopcy mieli dużo bagaży, a ja jako dziewczyna żadnych. To sprawiło, że się uśmiechnęłam, chłopcy wyglądali teraz tak kobieco, doprowadzało mnie to do śmiechu. Odwróciłam głowę i zaczęłam nucić piosenkę Impossible od Shontelle, dziewczyna miała dobre płuca. W połowie refrenu poczułam, jak ktoś klepie mnie po ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam w górę, Paul stał przede mną.

- Masz swój paszport? - spytał Paul, a ja skuliłam się przez jego gburowaty głos. Był zbyt niski. Nie ufając swojemu głosowi pokręciłam głową. Paul pytająco wpatrywał się we mnie z góry, po czym pokiwał głową - Mam telefon, zadzwoń do swojego taty lub mamy i powiedz, by przynieśli paszport, rozumiesz?

- Tak, proszę pana. - powiedziałam. Boże, on jest straszny. Paul podał mi Nokię Luminę - Pospiesz się. - ponownie pokiwałam głową i lekko się do niego uśmiechnęłam.

Odszedł do auta i wtedy spojrzałam na telefon. Co do cholery mam powiedzieć? Przygryzłam kącik wargi i dotknęłam ekranu. Ten rozświetlił się, a ja zaczęłam szukać aplikacji do wpisania numeru. Co do cholery? Przesuwałam kciukiem tysiące aplikacji, ale nie mogłam znaleźć tego, co potrzebowałam. Spojrzałam na Paula rozmawiającego z Niallem. Gdybym do niego podeszła wiedziałby, że nie mogę sobie poradzić, ale w sumie nie znałam również kierunkowego do Londynu. O Boże, byłem taką ofiarą, nie wiedziałam, jak obsługiwać nokię. Westchnęłam i zanim stchórzyłam ruszyłam do Paula, kiedy kogoś niski, ochrypły głos zawołał moje imię.

Odwróciłam się i uśmiechnęłam się lekko do Harry’ego, gdy ten ruszył w moim kierunku. Jego loki powiewały w wietrze, co czochrało jego włosy. Zatrzymał się kilka centymetrów ode mnie i uśmiechnął, mocno pokazując dołeczki. Nie chciałam się w niego wpatrywać, jednak był to niezły widok.

- Alicia… żyjesz? - zawstydzona spuściłam wzrok, czerwieniąc się. Wspaniale. Spojrzał na mnie i przechylił głowę w bok, po czym uśmiechnął się. O kurwa, wyglądał tak dobrze. Palcem wskazał moją dłoń, a ja skierowałam tam wzrok - To Paula?

- Tak. - spojrzałam w górę - Ja, uh… - o kurwa, co mam powiedzieć, nie umiem obsługiwać się telefonem? Nabrałam powietrza, gdy Harry uśmiechnął się i złapał moją dłoń w swoje, odbierając mi telefon. Jego dotyk był naprawdę miły, jego dłonie były ciepłe i delikatne - Nie znam…

- Proszę. - przerwał mi Harry, podając mi telefon. Wzięłam go i spojrzałam na ekran, na którym wpisany był już kierunkowy. Uniosłam wzrok na chłopaka, a on się uśmiechnął - Telefon Paula jest skomplikowany. - uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

- Dziękuję. - powiedziałam, unosząc telefon - Muszę zadzwonić do brata. - Harry pokiwał głową, zaciekłość pojawiła się na jego twarzy.

- Nick. - warknął - Twoi bracia muszą wiedzieć.

- Harry, nie tu. - szybko zaprzeczyłam, to nie było odpowiednie miejsce do rozmowy.

Wpatrywał się we mnie, wyraz jego twarzy złagodniał. Pokiwał głową ze zrozumieniem, a ja z ulgą wypuściłam powietrze. Kiedy wpisywałam numer mojego brata, Harry pochylił się nade mną.

- Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o naszej umowie. - wyszeptał mi do ucha. Przygryzłam wargi i czując oddech Harry’ego na moim uchu. Głębokie, erotyczne dreszcze przeszły przez całe moje ciało, przez co uchyliłam powieki, mój oddech przyspieszył. Harry odsunął się i odszedł, ale słyszałam jego chichot. Cholerny on, pomyślałam i usłyszałam znajomy akcent swojego brata.

- Tu Neal Travie.

Nie powiedziałam ani słowa, emocje przejęły moje ciało. To tak, jakbym usłyszała głos mojego brata po wielu latach.

- Halo? - powiedział Neal - Rozłączę się.

- Nie! - krzyknęłam, głos mi się załamał. Mniej niż minutę zajęło mu krzyknięcie mi do ucha.

- Alicia! Wszystko okej?

- Jak najlepiej. - skrzywiłam się, słysząc buczenie w uchu - Boże Neal, nie musiałeś krzyczeć, wiesz?

Neal zaśmiał się po drugiej stronie.

- Kochana siostrzyczko, martwię się, bo nie pojawiałaś się na lekcjach od kilku dni i coś mówiło mi, że nie wszystko jest okej.

Przełknęłam ślinę. Neal od kiedy był młody zawsze miał te dziwne uczucia, które oznaczały, że coś złego się dzieje lub się stanie. On był tym psychicznym w naszej rodzinie. A teraz miał te uczucia o mnie.

- Po prostu odbierz mnie na Heathrow, okej? - powiedziałam, nie chciałam rozmawiać o tym przez telefon. Tym bardziej nie, gdy chłopcy są w pobliżu.

- Ali…

- Po prostu zrób co mówię! - powiedziałam sfrustrowana i nabrałam chłodnego powietrza, które zmroziło mi gardło. Czułam się tak, jakby moje serce spuchnęło i obraz bijącego Nicka pojawiał się przed moimi oczami.

- Okej. - usłyszałam słaby szept Neal’a, po czym się rozłączył. Stałam, ściskając telefon z dźwiękiem skończonej rozmowy brzmiącej w moich uszach. ‘Ty jebana dziwko! Zasługujesz na śmierć!’ Kiedy Nick to powiedział, kopnął mnie w żebra, przez co jęknęłam z przerażającego bólu. Podskoczyłam, czując ból w żebrach.

Zamknęłam oczy; musiałam się ogarnąć. Nie mogłam pozwolić, by chłopcy zobaczyli mnie w takim stanie i zaczęli zadawać pytania, nie potrzebowałam ich, wtedy od razu widziałabym Neala. Odsunęłam telefon od ucha i rozłączyłam się. Potarłam oczy i twarz, po czym jeszcze kilka razy odetchnęłam, już czułam się okej. Nic nie mogło mi się stać, był tu obraniający mnie Paul. Odwróciłam się i zauważyłam, jak wkładają rzeczy do odrzutowca. Oni mnie nie skrzywdzą, pomyślałam. Są moimi przyjaciółmi. Tym bardziej Harry, on mnie uratował, nie skaleczy mnie.

Zauważyłam, jak Niall wchodzi po schodach do jeta i macha do mnie. Przykleiłam na twarz uśmiech i odmachałam, musiałam zachowywać się normalnie. Podeszłam do nich i oddałam Paulowi telefon.

- Zadzwoniłam do swojego brata. - powiedziałam. Paul wsunął telefon do kieszeni.

- Powiedziałaś mu, żeby zabrał paszport?

O kurwa!

- Tak. - pokiwałam głową - Przyniesie.

- Okej, to wejdź do samolotu, chłopcy już tam są, za kilka minut odlatujemy. - Paul odwrócił się i odszedł. Wierzchem dłoni uderzyłam się w czoło, Boże, jestem beznadziejna. Zapomniałam powiedzieć Neal’owi, by przyniósł mój paszport. Ale Neal nie jest głupi i o tym wie, prawda? Jęknęłam w duszy i weszłam po schodach, Boże, mam nadzieję, że nie zacznę tam wariować.

Weszłam do środka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz