Rozdział 11

Cześć kochani. Przepraszam, że znowu dodaję notkę przed rozdziałem. Wiem, że tego nie lubicie, ale prosiłabym wszystkich o wejście na KLIK. Niech nie zniechęca was Taylor, proszę. Warto przeczytać te kilka notek, tym bardziej, jeśli się jej nie lubi. Proszę, podawajcie to dalej. To dla mnie ważne.
______________
~Harry~
- Zamknij się. - surowo powiedziałem do Alici. 
Zapłaciłem za taksówkę, trzymając Alicię na rękach w ślubny sposób, i nie za bardzo mi się to podobało. Nie była ciężka, ale cały czas się trzęsła tak, jakby miała zostać zgwałcona. Ale jednak miała powód; jej chujowy chłopak strasznie ją pobił. Wszedłem do kliniki z Alicią na rękach i krzyknąłem na zaspaną pielęgniarkę.
- Mamy tu nagły wypadek! - pielęgniarka przy biurku zła spojrzała w górę, przeniosła wzrok na Alicię i jej oczy wyskoczyły z orbit.
- O boże. - wymamrotała i zawołała kilka pielęgniarek. Przyprowadziły łóżko z kółkami i delikatnie położyłem na nim Alicię. Ta jednak mocno złapała moją kurtkę i spojrzała mi w oczy.
- Nie zostawiaj mnie. - powiedziała, jej głos był ochrypły - Proszę, nie zostawiaj. - to złamało mi serce i pokiwałem głową, po czym ścisnąłem jej dłoń, która nie była złamana.
- Nie zostawię, obiecuję. 
I wtedy z nią odjechali. Nie zdawałem sobie sprawy, że wstrzymuję oddech, więc wypuściłem powietrze i oparłem się o ścianę. Odgarnąłem loki z czoła i wpatrywałem się w podłogę. Jedna rzecz była pewna; pobiję Nicka tak bardzo, że nigdy więcej nie będzie w stanie spojrzeć na żadną dziewczynę. Nie wiedziałem jakie uczucia przeze mnie przechodzą, nie były znajome, nie czułem ich od dłuższego czasu. Czułem się bezużyteczny, zagubiony jak szczeniaczek i nie lubiłem tego uczucia. Zamknąłem oczy i starałem sobie wyobrazić sposoby, w jakie mogę pobić Nicka, by uczucie bycia zagubionym zostało zastąpione złością, co się udało.
Moja widoczność stała się rozmazana i czerwona, zafarbowana zemstą. Kto tak bije dziewczynę? To tak samo, jak Chris Brown zrobił Rihannie. Nie mogłem odgonić nieprzyjaźni z jej oczu kiedy dotykałem jej ramion, według mnie stało się coś więcej niż zwykłe pobicie. Byłem tego pewien, ponieważ kiedy chciałem ją podnieść nie tylko się ode mnie odsunęła, ale z jej ust wydobyły się słowa zimne i szorstkie.
- Nie dotykaj mnie, kurwa.
Oczywiście zignorowałem to i zgarnąłem ją na ręce. Ale nie mogłem pozbyć się tego dziwnego uczucia. Co do cholery Nick jej zrobił?
- Proszę pana… - słysząc głos spojrzałem przed siebie i zobaczyłem pielęgniarkę, która miała około 30 lat i miała wymuszony uśmiech na twarzy.
- Co się stało? - spytałem głośno i złapałem ramiona pielęgniarki - Czy wszystko z nią dobrze?
- Proszę pana. - kobieta zrzuciła moje dłonie ze swoich ramion, a te spadły po obu stronach mojego ciała. Wtedy spojrzała mi w oczy - Jest dobrze, proszę pana, kilka złamanych żeber i palców. Jej szczęka nie jest złamana, a nogi są bardzo posiniaczone.  - rzuciła mi ostrożnie, po czym kontynuowała - Możesz zabrać ją do domu, ale chcę wiedzieć, co jej się stało?
Oczy pielęgniarki stały się zimne i ostre, jednak jej głos wydawał się być spokojny. Czy myślała, że to ja zrobiłem?
- Jest moją koleżanką. - powiedziałem - Nie za bardzo wiem, jak doprowadziła się do takiego stanu, ale się dowiem. Dziękuję pani bardzo, chciałbym zabrać ją do domu.
Stała przede mną przez chwilę uważnie badając mnie wzrokiem, byłem pewien, że starała się stwierdzić, czy to ja pobiłem Alicię, ale wreszcie westchnęła i pokiwała głową.
- Tylko podaj mi jej imię i będziemy mogli ją wypisać.
- Alicia Travie. - powiedziałem - A ja jestem Harry Styles.
- I jesteś jej…
- Znajomym.
Ponownie pokiwała głową i odeszła, a ja westchnąłem z ulgą. Jeśli pielęgniarki myślą, że ja jej to zrobiłem, nie żyję. Sprawdziłem czas i była 6 rano. Chłopcy nawet nie wiedzieli, że ponownie się wymsknąłem, by pomyśleć i poukładać sobie wszytko w głowie. Nie mogłem zabrać Alicii z powrotem do apartamentu. Przygryzłem dolną wargę, starając się pomyśleć i wtedy zobaczyłem oszołomioną Alicię zmierzającą w moim kierunku z pomocą pielęgniarki. Odepchnąłem się od ściany i wyciągnąłem dłonie, a Alicia je złapała, jednak jej oczy były pełne wątpliwości.
- Proszę bardzo. - powiedziała pielęgniarka, gdy przyciągnąłem Alicię do swojego boku i uśmiechnęła się do niej - Szybkiego powrotu do zdrowia i trzymaj się z dala od kłopotów, okej?
- Okej. - usłyszałem cichą odpowiedź Alicii. 
Zamknąłem oczy; w tej chwili nie mogłem sobie poradzić z jej bólem. To było tak, jakby jej uczucia przechodziły na mnie i nie mogłem nic z tym zrobić. Ponownie podziękowałem pielęgniarce i wziąłem Alicię na ręce. Tym razem nie protestowała, kiedy wyszliśmy z pustego szpitala na ulicę. 
- Nie zabieraj mnie z powrotem. - jej głos się załamał.
- Nie zabiorę. - upewniłem ją. 
Nie miałem swojego auta w pobliżu ani nie widziałem taksówek, dlatego szedłem aż zobaczyłem stary motel. Wszedłem do środka i zmarszczyłem nos. Mocno śmierdziało papierosami, alkoholem i moczem. Podszedłem do recepcji i mężczyzna spojrzał na nas, po czym z łobuzerskim uśmiechem podał nam kluczyk.
- Nie bawcie się za dobrze, dzieci. - wziąłem klucz z jego dłoni i położyłem 200 dolarów na ladzie.
- A to jest po to, byś był cicho. - wpatrywałem się w mężczyznę, który wziął banknot.
Odwróciłem się i wszedłem po schodach, po czym zatrzymałem się przed pokojem 414. Wsadziłem klucz w zamek po czym przekręciłem go, jednak nie chciał się otworzyć. Spróbowałem jeszcze raz i odpuściłem. Odwróciłem się i ruszyłem do byle jakiego pokoju, po czym przekręciłem klamkę. Rozejrzałem się po korytarzu, nikt nie wiedział, że tu jestem więc schowałem się za drzwiami i prawie od razu wybiegłem. Strasznie śmierdziało i słyszałem, że Alicia również się zadławiła.
- Nie mamy innego wyboru. - powiedziałem do siebie głośno, nie spodziewając się, że Alicia słucha.
- Po prostu wchodź. - mruknęła i wszedłem dalej do pomieszczenia. Szybko położyłem ją na materacu i otworzyłem okna. Wystawiłem głowę za okno, niebo było ciemno granatowe, co oznaczało, że niedługo będzie padać. Przez ten kolor wyglądało to tak, jakby była noc. Odwróciłem się i podszedłem do Alicii, która jęczała z bólu.
- Czy wszystko…
- Jest dobrze. - przerwała mi - Ale to łóżko jest złamane.
- Co?
- Harry, to nie jest motel, to dom dziwek. - powiedziała. Nie mogłem zrozumieć tego, co mówi i wtedy uniosła brwi, a ja wreszcie zrozumiałem.
- Oh.
- Tak, oh. - mruknęła Alicia. Rzuciłem wzrokiem po pokoju i podszedłem do dalszego końca, po czym zapaliłem światła, jednak te nie działały. Spróbowałem ponownie, jednak zero powodzenia.
- Nie ma prądu. - powiedziałem i złapałem krzesło. Postawiłem je obok złamanego łóżka i usiadłem na nim - Co teraz robimy? 
- Nie wiem. - powiedziała - Ale potrzebuję kąpieli.
- Nie ma wody. 
- Wiem. - Alicia poruszyła się na łóżku, a to głośno zatrzeszczało. Spojrzała na mnie przerażona, więc złapałem jej dłoń i pomogłem jej wstać.
- Usiądź na krześle. - rozkazałem. Zrobiła co powiedziałem, a ja ściągnąłem materac i zrzuciłem go na podłogę. Pod nim zobaczyłem wiele złamanego drewna - Połamane. Zostawimy materac na podłodze, możesz na nim spać.
Było ciemno, ale i tak trochę widziałem, więc popchnąłem materac na środek podłogi i położyłem na nim jedyną znajdującą się w pokoju poduszkę. Odwróciłem się i pomogłem Alicii zejść z krzesła, po czym położyłem ją na materacu. 
- A ty gdzie będziesz spał? - spojrzała na mnie, a ja się uśmiechnąłem.
- Ukradnę materac z innego pokoju, nie zauważą.
- Nie muszę spać na materacu. - powiedziała Alicia, jej głos zniżył się do szeptu - Mogę spać na podłodze. Lub w wannie, nie obchodzi mnie to.
- Po prostu śpij. - zachichotałem i rzuciłem na nią biały koc, który znalazłem - Wrócę za minutę, spróbuj zasnąć, aniele. - wyprostowałem plecy i uśmiechnąłem się do otulonej Alicii wpatrzonej we mnie. Chciałem iść, jednak od razu zatrzymałem. Pochyliłem się, po czym złożyłem pocałunek na policzku Alicii - Wrócę, Aniele.
Odwróciłem się i szybko otworzyłem drzwi, po czym zamknąłem je za sobą. To był drugi raz, kiedy pocałowałem jej policzek. Znaczy, co chwilę całowałem policzki dziewczyn, ale ten wydawał się być bardziej intymny, bardziej czuły. Pokręciłem głową i ruszyłem do innego pokoju, starając się znaleźć materac i parę poduszek. Nie mogę tak myśleć, powiedziałem sobie. Cokolwiek robiłem musiałem upewnić się, by nigdy nie zbliżyć się do Alicii, ona była Travie. Człowiekiem bez serca, ale mój umysł miał wątpliwości. Nawet, jeśli migdaliłem się z nią lub oferowałem jej lekcje seksu, których nie miałem zamiaru odwoływać, nie mogłem się do niej zbliżyć. Po prostu chcę od niej seksu, powiedziałem sobie. Sex to wszystko, czego od niej chcę, myślałem, szukając kocy. Jednak moje serce mówiło coś innego. 

2 komentarze:

  1. O matko ale emocje, uff szkoda mi jej.
    Świetne tłumaczenie!
    Kochana jesteś świetna

    OdpowiedzUsuń