Rozdział 18

—Harry—

Przyglądałem się, jak Alicia weszła do samolotu i wyglądała na lekko zszokowaną. Podeszłem do niej, patrząc się na wnętrze samolotu, mnie też zachwycało. Złapałem dłoń Alici, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Chodźmy na nasze siedzenia, Alicia. - powiedziałam. Zabrałem ją na środkowe siedzenia i delikatnie popchnąłem, by usiadła. Puściłem jej dłoń i uklęknąłem przed nią. Wziąłem pasy i zapiąłem na jej brzuchu sprawdzając, czy są wystarczająco mocno. Cały czas się uśmiechałem.
- Lubisz mnie krępować, czyż nie? - spojrzałem w górę na Alicię, której piękne usta formowały się w lekki uśmiech.
- Tak, lubię. - odpowiedziałem szczerze. Wstałem, a Alicia wpatrywała się we mnie zmęczonymi oczami. Współczułem jej, naprawdę. Jej skóra wydawała się być zmyta i bardzo blada. Wymusiła uśmiech, na który nie odpowiedziałem tym samym - Przyniosę ci jedzenie. - powiedziałem rozkazującym tonem - Musisz jeść; nie jadłaś nic od ostatniej nocy. 
Spojrzała na mnie i odwróciła głowę, by wyjrzeć przez okno. Miałem odejść, kiedy złapała moją dłoń i spojrzała na mnie.
- Mogłabym zadzwonić, proszę? - nie puściła mojej dłoni, póki kiedy spojrzałem w dół i potarłem jej pokaleczone kostki. Wtedy zabrała swoją dłoń i ułożyła na kolanie. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni i po chwili wykręciłem internacjonalny numer, po czym podałem mu telefon. 
- Proszę. - powiedziałem delikatnie i uśmiechnąłem się do niej. Nie spojrzała na mnie, tylko wzięła telefon. Odszedłem, chcąc dać jej trochę prywatności i podszedłem do miejsca Zayna, jego uszy były zakryte wielkimi słuchawkami, a głowa kiwała się do przodu i tyłu. 
- Zayn. - powiedziałem. Żadnej odpowiedzi. Szturchnąłem go w ramię palcem wskazującym, jednak nadal nie drgnął - Zayn! - krzyknąłem. Spojrzał w górę i ściągnął słuchawki, zsuwając je na szyję.
- Czego? - spytał żałośnie. Otworzyłem usta, by odpowiedzieć, jednak głos Paula mi przerwał.
- Nie krzycz Harry, ile razy mam ci to powtarzać? - brzmiał na naprawdę wkurzonego, więc przeprosiłem. 
- Przepraszam Paul, to się więcej nie zdarzy. - Zayn chciał znowu założyć słuchawki, kiedy się do niego odezwałem - O co chodzi z tobą i Alicią? - nie byłem głupi, widziałem, jak Zayn patrzył na Alicię i jak zakłopotana przez to była. Zayn poruszył się na siedzeniu, by na mnie spojrzeć, ponieważ siedziałem na oparciu na ręce.
- Harry. - powiedział spokojnie - Ona jest kłopotem. 
- Skąd to niby wiesz? - syknąłem do niego - Czy ty wiesz, przez co ona do cholery przeszła?
Zayn spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, było w tym też trochę litości.
- Ona jest Travie. - powiedział, śmiertelnie poważny. Wpatrywałem się w niego z góry. Miał rację. Chłopcy wiedzieli, jak dużo problemów wniosła do naszego życia rodzina Travie, ale ona była inna.
- Ona jest moją kuzynką. - powiedziałem spokojnie. 
- Oh tak? - Zayn zaśmiał się i pokręcił głową - Przez dwie godziny z rana kazałeś mi szukać jej numery w tej jebanej żółtej książce. I wy nawet nie jesteście kuzynami. - Zayn upewnił się, że dał nacisk na to słowo - Jesteście rodzinnymi wrogami, a ja cieszę się gdy widzę, że się dogadujecie, ale Haz, chcesz czegoś od niej.
Nie zdawał sobie sprawy, ile miał racji. Ponuro spojrzałem w dół.
- Nie odstrasz jej, okej? - nie chciałem kłócić się z Zaynem; był jednym z moich najlepszych kumpli. Zayn pokiwał głowa i ponownie założył słuchawki, dając mi do zrozumienia, że nasza rozmowa dobiegła końca. Spojrzałem w dół na jego czuprynę, po czym wstałem. Podszedłem do tacy i wziąłem dwa kubki wody. Niall i Louis spali, białe koce zakrywały ich twarze. Liam był zajęty swoim telefonem, prawdopodobnie pisał z Danielle. Stwierdziłem, że usiądę naprzeciwko Alici, więc podszłem do niej. Usłyszałem jej urwany głos.
- Po prostu przyjedź i spotkaj się ze mną na lotnisku. - zauważyła, że się zbliżam, więc odsunęła telefon od ucha, rozłączyła się i podała mi go - Dziękuję. - powiedziała.
Pokiwałem głową i usiadłem naprzeciwko jej, chowając telefon do kieszeni, po czym podałem jej wodę. Wzięła ja ode mnie i przysunęła usta do plastiku, pijąc wodę. Wpatrywałem się w nią, najbardziej w usta; kurde, chciałem je całować znowu i znowu i znowu. Alicia zauważyła, że się w nią wpatruję i spuściła wzrok i zgniotła plastikowy kubek, po czym położyła go na stojak. Wypiłem swoją i wygodniej rozłożyłem się na siedzeniu, a Alicia pochyliła głowę do okna. 
- Kiedy będziemy w Londynie? - spytała spokojnie. Wzruszyłem ramionami. 
- Nie jestem pewien, ale będziemy. Powinnaś spróbować zasnąć. - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Czego tylko nie powiesz, proszę pana. - byłem zszokowany jej tonem; był niski i uwodzicielski. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
- Alicia. - upewniłem się, by mój głos był niski i seksowny. Alicia uśmiechnęła się do mnie, jej usta wygięły się w prawą stronę, niczym uśmiech Mona Lisy. 
- Harry. - powiedziała i spojrzała w dół - Co, jeśli… - byłem teraz na krańcu swojego siedzenia, ciekawy, a dziewczyna znowu mówiła delikatnie - Co jeśli… - powtórzyła i spojrzała na mnie - Co, jeśli chcę zrobić twoje uh.. no wiesz. - uśmiechnęła się speszona, co wywołało u mnie uśmiech. Wyglądała na zakłopotaną, a kiedy znowu na mnie spojrzała, jej policzki pokryły się różem.
- Alicia. - zaśmiałem się - Kiedy chcesz je zacząć?
- To zależy ode mnie? - spytała zszokowana. Pokiwałem i uśmiechnąłem się lekko.
- Uczeń ma prawo wyboru, nauczyciel tylko korzysta z przyjemności ucznia. - oparłem się i oceniałem jej szok. Nie miałem zamiaru kłamać; napawałem się widzeniem jej poruszającą się niewygodnie w swoim siedzeniu i wpatrującą się w przejście, sprawdzała, czy ktoś nas słyszy. Również tam spojrzałem, Zayn był zajęty poruszaniem głową do muzyki, Niall i Louis już spali, a Liama również nie było. Byli zmęczeni, ja również, ale miałem przed sobą Alicię, swoją uczennicę.
- Nikt nas nie usłyszy. - zachichotałem. Ponownie sprawdziła i założyła nogę na nogę, wyglądając seksownie i niechlujnie w tym samym czasie. Wiedziałem, że nie ma o tym pojęcia. Jej czarne włosy pokrywały jej twarz, więc dwoma dłońmi odgarnęła loki i skrzyżowała ramiona.
- Powiedzmy… - powiedziała, po czym przerwała. Przestudiowała mnie, a ja się uśmiechnąłem, mając nadzieję, że będzie kontynuować. Zamknęła oczy i zakryła twarz dłońmi. Przysunąłem się bliżej i usłyszałem stłumiony głos.
- Słucham? - spytałem, a ona odsunęła dłonie, by na mnie spojrzeć.
- Nie mogę uwierzyć, że to robię. - przechyliłem głowę na bok i uśmiechnąłem się.
- Naprawdę? - spytałem. Przyrzekam, że chciałem skakać na swoim siedzeniu, powiedziała tak!
- Shh! - przyłożyła palca do ust - Jak samolot wyruszy, porozmawiamy.
- Okej. - powiedziałem zuchwale. Nie mogłem uwierzyć, że się zgodziła. W sumie nie powiedziała tego słowa, ale powiedziała „robię”, co w tym przypadku oznaczało tak. Pochyliłem się na siedzeniu - Tutaj. - podałem Alici koc, który opadł na jej kolana - Owiń się nim.
Rozerwała plastik zębami i wrzuciła go do kubka. Owinęła się kocem i poruszyła się trochę, aż siedziała bokiem, z nogami pod fałdami koca, a twarzą skierowaną do okna. Paul podszedł do nas, zawsze sprawdzał czy jesteśmy gotowi. Nawet jeśli byliśmy już wystarczająco dorośli to i tak było miłe uczucie opieki. Uśmiechnąłem się do niego,a on zwięźle skinął w odpowiedzi. Odszedł na swoje miejsce, blisko początku samolotu. Zapaliło się światełko do zapięcia pasów i już po chwili silniki ruszyły. Alicia w odpowiedzi zamknęła oczy, a ja przełykałem ślinę; czułem, że zatykają mi się uszy.
Samolot uniósł się, a ja chwyciłem oparcie, samoloty nadal mnie przerażały. Wpatrywałem się w Alicię, a ona we mnie z delikatnym uśmiechem na ustach. Nie wydawała się być poruszona samolotem unoszącym się w szare niebo, w sumie wyglądała dobrze. Tak, jakby jej to nie przeszkadzało. Znowu zamknęła oczy, ale na ustach znowu miała uśmiech Mona Lisy.
Zamknąłem oczy; chciałbym zacząć nasze lekcje już teraz, w tym samolocie. Chciałem by mnie ujeżdżała, sama myśl o tym sprawiła, że czułem mrowienie na całym ciele. Nawet mnie jeszcze nie dotykała, chciałem jej tak bardzo. Po kilku minutach mogłem rozpiąć pas i czekałem, aż Alicia otworzy swoje piękne, niebieskie oczy. I tak właśnie zrobiła, spojrzała na mnie i rozpięła pas. Wpatrywałem się w jej palce, wyobrażając sobie je na moich plecach, jej paznokcie wbijające się w moje plecy, gdy wykrzykuje moje imię. Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu na samą myśl i zauważyłem swoją erekcję. Szybko złapałem poduszkę z siedzenia i zakryłem nią swoje krocze. Boże, wymykałem się sobie z pod kontroli. Alicia spojrzała na poduszkę, po czym na mnie.
- Okej… - powiedziała niepewnie. Ponownie założyła nogę na nogę i odsunęła włosy z jednej strony na drugą, po czym powiedziała - Gdzie będą odbywały się lekcje? - rozpromieniłem się.
- W moim domu? - spytałem niepewnie. Nie mogłem wymyślić innego miejsca. Przecież nie mogłem zostać zauważony z Alicią Travie, nie tylko będę miał problemy u swojej mamy, ale również u Taylor Swift. Wtedy pojawi się kolejna piosenka i będzie numerem jeden, nikt nie może o tym wiedzieć. Alicia pokręciła głowa i uśmiechnęła się.
- Znam pewne miejsce, to jak domek gościnny który mamy, nikt tam nie przychodzi, więc możemy robić to tam. - uniosłem brew na słowa „robić to”, a ona się zaczerwieniła - Będziemy, czyż nie?
- Może. - zażartowałem i uśmiechnąłem się głupawo - Ale najpierw cię popróbuję, a potem będziemy mogli spełnić wszystkie twoje najgłębsze i najciemniejsze fantazje. - to sprawiło, że zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, a ja się zaśmiałem. Wpatrywała się we mnie i wzruszyła ramionami - Wiesz, że tego chcesz. - dodałem.
Tylko pokiwała głową i przygryzła wargę. Alicia Travie nie była ładna czy piękna, była przeciętna, ale w dobrym znaczeniu. Była drobna, co sprawiało, że jej zaokrąglenia były jeszcze lepsze. Oblizałem wargi; chciałem uprawiać z nią seks, ale tak jak obiecałem miałem zamiar nauczyć ją wszystkiego, seks będzie potem. Jak tylko będzie zwariowana i naga, będziemy mogli uprawiać słodką miłość.
- Czy muszę coś ze sobą zabrać? - spytała. Jej głos wyrwał mnie z fantazji. Wyglądała na zakłopotaną, zadając to pytanie. Nie zrozumiałem go, więc chciałem ją zapytać, ale wtedy to we mnie uderzyło.
Oh, mówiła o zabawkach do seksu. To sprawiło, że się głupio uśmiechnąłem. Spojrzałem na Alicię i upewniłem się, że przygryzłem dolną wargę tak, jak ona to robi. Jej oczy szerzej się otworzyły, widać w nich było pożądanie.
- Lubisz zabawki? - spytałem rozbawiony - Bo ja lubię. - Alicia spojrzała w dół, zawstydzona. Zachichotałem w satysfakcji - Alicia. - powiedziałem do niej. Kiedy wreszcie na mnie spojrzała, jej twarz była czerwona, ale jej oczy śmiały się wesoło. To zbiło mnie z tropu, pierwszy raz widziałem to uczucie w jej oczach, to było miłe. Odchrząknąłem i powiedziałem - Lubię kajdanki.
- Oh, lubisz? - uśmiechnęła się. Spojrzała na mnie od góry do dołu - Lubię być wiązana. - jej głos znowu stał się niski i ochrypły, mała Alicia mówiła do mnie w taki sposób. Wpatrywałem się w nią i wskazałem na nią wskazującym palcem.
- Czy zdajesz sobie sprawę, z kim masz do czynienia? - zaśmiała się, dobrze się bawiąc.
- A co? Przełożysz mnie przez kolano? - pokręciła głową i oparła podbródek na dłoni.
- Tak, jeśli będzie to konieczne. - odpowiedziałem. Myśl o biciu Alici sprawiła, że moja erekcja stała się jeszcze większa. Musiałem się kontrolować, nie mogłem mieć takich myśli przy Paulu i reszcie. Nic nie powiedziała, ale wstała ze swojego siedzenia i złapała podparcia mojego. Pochyliła się do mnie, przez co odsunąłem się w swoim siedzeniu. Czułem jej waniliowy oddech i widziałem iskry figlarności w jej niebieskich oczach.
- Nie przeszkadzałoby mi to. - powiedziała niskim, uwodzicielskim głosem. Wpatrując się w moje oczy oblizała usta - I by cię poprawić Harry, to nie tylko ty spełnisz moje najskrytsze fantazje. - uśmiechnęła się szeroko i dmuchnęła mi w twarz, jej oddech pachniał niebem. Pochyliłem się bliżej, ale poczułem jak się odsuwa. 
Spojrzałem na puste miejsce i zobaczyłam Alicię na jej siedzeniu. Zaśmiała się, widząc moje zdumienie.
- Harry, ja też to potrafię i myślę, że twoja męska część już mnie lubi. - spojrzałem w dół i zobaczyłem wypukłość na moich dżinsach, poduszka była na podłodze. Spadła, kiedy Alicia się do mnie przybliżyła, albo ona ją zrzuciła. Alicia oparła się o swoje siedzenie.
- Nie zapniesz mnie, Harry? - zmrużyłem oczy, ale usłyszałem znajome miganie. Spojrzałem w górę i zobaczyłem świecącą lampkę od pasów.
- Jesteśmy już w Londynie? - spytałem.
- Zapnijcie pasy, pogoda jest chwiejna. - Paul podszedł do nas i obudził resztę. Wpatrywałem się w Alicię, gdy chciała zapiąć pas. Szybko się do niej zbliżyłem i uklęknąłem przed nią. Dłonie Alici zniknęły, a ja uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Mocniej zapiąłem pas, dotykając ją w różnych miejscach. 
- naprawdę kocham cię krępować, Alicia. - powiedziałem, słysząc dźwięk zapięcia. Spojrzałem w górę i uśmiechnąłem się do niej - Powinnaś częściej mnie do tego zmuszać. - wstałem i pochyliłem się do niej i tak, jak ona to zrobiła, dmuchnąłem jej w twarz. Zamknęła oczy i odsunęła twarz.
Wróciłem na swoje miejsce, po czym zapiąłem własny pas. Zauważyłem, że Paul idzie na swoje siedzenie i wysunąłem głowę, by zobaczyć śpiącego Zayna przykrytego kocem. Odwróciłem się z powrotem i zauważyłem Alicię wygodnie śpiącą. Nie chciałem jej przeszkadzać, więc spróbowałem się zrelaksować i zamknąłem oczy, kiedy samolot zaczął się trząść. Otworzyłem oczy
- Kurwa. - wyszeptała Alicia, a ja się uśmiechnąłem, znowu zamykając oczy. Zasnąłem bez seksualnych fantazji. 
Zostałem obudzony przez zaspaną i wyglądającą na szczęśliwą Alicię. Odpoczywając w siedzeniu przez kilka sekund, wstałem. Zayn i inni też już nie spali, wszyscy wyciągali swoje walizki. Alicia podeszła do tacy i wzięła plastikowy kubeczek wody. Wypiła, odchylając się i odłożyła kubek na tacę. Złapałem rączkę mojej czarnej walizki i powoli zniosłem ją na dół, nikogo nie krzywdząc.
- Dobrze się leciało? - usłyszałem pytanie Louisa. Odwróciłem się i zobaczyłem jak rozmawia z Alicią, która uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- To miłe z waszej strony.
- Już tacy jesteśmy. - odpowiedział bezczelnie Louis. Zaśmiałem się, oh Louis.
Po jakimś czasie byliśmy na dworze, z nogami stojącymi na ziemi ojczystej, Londynie. Uśmiechnąłem się i mocno wciągnąłem powietrze; dobrze było być na naszym terenie. Wszyscy mieliśmy tak samo, cieszyliśmy się mając przerwę na powrót. Tym bardziej Alicia szczerzyła się szczęśliwa.
Podeszliśmy do lotniska, które było parę metrów od nas. W środku ochrona sprawdziła nas i przepuściła. Teraz staliśmy w ruchliwym lotnisku Heathrow, z paparazzi stojącymi przed. Ochrona była blisko i słyszałem krzyki naszych fanów. Uśmiechnąłem się, ah, oni tak bardzo nas kochali. Alicia z drugiej strony wyglądała na zszokowaną i kuliła się ze strachu przez krzyki. Podszedłem do niej i złapałem jej rękę.
- Zaprowadzę cię do brata. - praktycznie krzyczałem. 
Pokiwała głową, a Paul wysłał z nami paru ochroniarzy. Normalni ludzie znajdujący się na lotnisku na nas patrzyli. Wyobrażałem sobie jak myślą „dziewczyny krzyczą, paparazzi. One Direction tu są”. Trzymałem rękę Alici, ale nasze palce się nie złączyły. Fani byli na dworze ściśnięci w tłumie, próbując na nas spojrzeć. Znowu pomyślałem o naszych poświęcających się nam fanom, oni byli czymś. Mogli wkraść się do systemu lotniska, znali nasze grupy krwi i ultradźwiękowe badania. Tak, byli czymś. 
Poruszaliśmy się równo upewniając się, że nasze głowy są pochylone. Wpatrywałem się w podłogę, gdy Alicia się zatrzymała. Spojrzałem na nią i zauważyłem jej minę. Szczęście, szok, smutek. Spojrzałem w kierunku, w którym patrzyła ona i mój wzrok zatrzymał się na niebieskookim, wysokim, chudym, czarnowłosym chłopaku. Neal Travie. Ręka Alici wyślizgnęła się z mojej i biegiem ruszyła w jego kierunku, uniosłem dłoń, by powstrzymać ochroniarzy idących w jej kierunku.
- Nie. - powiedziałem.
Wpatrywałem się, jak Alicia zamknęła brata w mocnym uścisku. On również ją mocno przytulił, po czym się odsunęli. Neal dłońmi potarł policzki dziewczyny, ścierał jej łzy. Alicia powiedziała coś, ponieważ jego wzrok skierował się na mnie, a oczy z ciepłych i kochających zrobiły się zimne i lodowate. Niedaleko stał Neal Travie, jeden z członków rodziny Travie, którego nienawidziłem.

____
I jest kolejny! Scena w samolocie »

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz