Rozdział 14

—Alicia—
Harry i ja siedzieliśmy naprzeciwko siebie z migoczącą świeczką pomiędzy nami. Płomień ogrzewał moje nagie nogi, to było miłe. Zielone oczy Harry’ego skupiały się na tańczącym płonieniu. Jego oczy wydawały się świecić, z zielonego do ognistego zielonego, miały w sobie iskrę. To był miły znak; czy wiedział, że go obserwuję? Cholera, nawet nie znałam siebie.
- Masz ładne oczy. - Harry przerwał ciszę. Spojrzałam na niego w odpowiedzi, ale wpatrywał się w płomień, nawet nie wiedziałam, co powiedzieć - Twoje niebieskie oczy są bardzo ładne. - kontynuował Harry. byłam totalnie zbita z tropu - płonień sprawia, że twoich oczach jest zielony odcień.
Zacisnęłam wargi, nie wiedząc, co powiedzieć, więc byłam cicho i Harry też nic nie powiedział. Moje włosy nadal były wilgotne, więc wsunęłam kilka kosmyków za ucho.
Wypuściłam powietrze, a płomień szybko się poruszył, tak, jakby miał odejść z moim oddechem. Zaczęłam oddychać powoli, co czuło się tak, jakbym nie mogła oddychać. Chciałam brać głębokie wdechy i oczyścić płuca, ale wtedy ogień by zgasł. Moje powieki stały się ciężkie i opadały. Otwierałam je w odpowiednim momencie, kiedy przyłapywałam się na tym i zauwazyłam, że Harry na mnie patrzy.
- Śpij. - powiedział i przyłożył czoło do materaca na podłodze. Pokręciłam głową - Śpij. - powiedział ponownie.
- N…
- Zamilknij i śpij. - powiedział Harry, jego głos był rozkazujący. Harry szybko zniknął, a Nick przejął jego miejsce. Szybko uniosłam głowę i wstałam, potykając się. Spojrzałam w górę na Nicka wpatrującego się we mnie, opuściłam głowę i praktycznie opadłam na materac. Objęłam nagie nogi ramionami i przycisnęłam je do brzucha, przy czym zamknęłam oczy.
- Alic…
- Śpię. - odpowiedziałam szybko i wtedy zrozumiałam, że brzmię jak na pół zwariowana. Mój głos był na skraju.
Nick nie odpowiedział, więc wiedziałam, że otworzenie oczu jest bezpieczne. Uchyliłam lekko powieki i Nicka już nie było, był tylko Harry, siedział po turecku i przesuwał palcem po płomieniu. Co? Kilka razy mrugnęłam myśląc, że Nick wróci, ale był tu tylko Harry, skupiony na ogniu. I wtedy wiedziałam, że się zatracam.
- Usiądź, jeśli znowu się ruszysz pobiję cię na śmierć!
Przerażona na niego spojrzałam i zaczęłam cicho płakać. Wpatrywał się na mnie z góry, a ja przycisnęłam plecy do kanapy, łzy spływały po moich policzkach.
- Przestań ryczeć, dlaczego zawsze sprawiasz, że na ciebie krzyczę!
Z trudem wciągnęłam powietrze, gdy jego oczy wbiły się w moją duszę i czułam, jak robią na niej ślad, a wszystko staje się czarne, tylko przez jego spojrzenie. Próbowałam zamknąć usta, ale załkałam, nie mogąc się powstrzymać.
- Jak mogłaś mnie zostawić i pokochać jego? - przerażona na niego spojrzałam, drżałam i byłam pokryta łzami. Pochylił się i przechylił głowę na bok - O co chodzi, Alicia? - i wtedy krzyknął do mojego ucha, przez co podskoczyłam i zaczęłam jeszcze mocniej płakać - JESTEM DLA CIEBIE ZA GŁOŚNY?
Pokręciłam głową i załkałam, co brzmiało bardziej jak krzyk.
- Tym razem mnie wysłuchasz, dziwko. - wysyczał w moją twarz, gdy ja krzyczałam - Wiesz, na początku - miałam ochotę zniknąć - Myślałem, że mnue wyrzucisz, to byłoby okej. Ale wtedy zobaczyłem cię z nim… - nagle przerwał - Czy straciłaś swój jebany rozum? - przycisnął palca do mojej skroni, a ja załkałam z bólu.
Odsunął się i nagle odwrócił, z szeroko rozłozonymi rękami - Ten dom… - zaczął - ta kanapa, ten telewizor, to wszystko moje!
Ręką wywalił gablokę i spojrzał na mnie. Odsunęłam się od niego i upadłam na podłogę. Wpatrywał się we mnie, po czym mocno chwycił mnie za ramię.
- No chodź, przejedziemy się, będziesz siedziała z przodu. - próbowałam się odsunąć i uwonić rękę - Nie, proszę! - załkałam - Nie możemy iść!
- Nie martw się. - powiedział wesoło, spoglądająx na mnie - Wrócimy. Czekaj, ja wrócę. Ty będziesz w bagażniku.
- NIE!
Zaciągnął mnie do samochodu i usadowił na miejscu pasażera. Próbowałam otworzyć drzwi, ale były zablokowane. Waliłam w okno, prosząc o pomoc. Wsiadł na miejsce kierowcy i odpalił auto. Udało mu się prowadzić nawet przy złości, a ja płakałam mocno, nikt mi nie pomoże, umrę.
- Naprawdę mnie zezłościłaś, Alicia. - powiedział ze wściekłością, ale jego głos był niski. Nie odpowiedziałam; byłam za bardzo zajęta płakaniem - Nigdy nie pomyślałbym, że mnie zdradzisz.
Zakryłam usta dłonią i załkałam, ale to stłumiłam. Zwariował; nigdy nie pomyslałabym, że taki będzie. Ale on kontynuował - To popierdolone! - warknął i uderzył w kierownicę - Moja głowa… - powiedział do siebie, też płakał - O Boże…
Pisnęłam, a on krzyknął mi w twarz, nagle zapominając o drodze.
- Czy to wygląda dla ciebie jak żart?
Zatrąbiła ciężarówka, a my obydwoje wpatrywaliśmy się w nią, światła mnie oślepiły. Chłopak zrobił nagły skręt w lewo i wystawil środkowego palca do kierowcy, który był po lewej.
- Pierdol się!
Zmuszałam się do powstrzymania płaczu, ale nie udawało mi się. Nigdy go takiego nie widziałam; to mnie cholernie przerażało. Zamknęłam oczy; wiedziałam, że Bóg mnie woła. Wiedziałam, że umrę i praktycznie słyszałam głos anioła śmierci szepczącego do mojego ucha.
- Kochałaś go, czyż nie?
- Nie. - wyszeptałam.
- Przestań kłamać, ty kawałku gówna! Nie wmawiaj mi tego gówna! - krzyknął, a ja pokręciłam głową.
- Zawsze cię kochałam.
- Pierdol się! - krzyknął, prawiając, że zabolały mnie uszy. Zaczęłam panikować, widząc nieznajomą drogę; trzeba były wszędzie, zero świateł. Samochód zatrzymał się, więc próbowałam przenieść się na miejsce kierowcy, by odjechać, ale złapał mnie, mocno ściskając moje włosy.
- Puść moje włosy! - krzyknęłam.
Rzucił mnie na twardą ziemię, a ja szybko wstałam i ruszyłam przed siebie biegiem. Biegłam o swoje życie i uciekałam przed przeszłością.
- Wracaj tu! - usłyszałam jak biegnie za mną i postarałam się biec szybciej. Nie obchodziło mnie, czy dyszę; musiałam uciec od niego. Poczułam, jak mnie dogania i łapie moje ramiona, po czym gwałtownie mnie odwraca. Złapał moje ramiona obiema rękami, mocno ściskając.
- Przestań! - zawyłam.
- To boli, prawda? - spytał i zaśmiał się.
- Proszę! - krzyknęłam - Kocham cię! - musiałam coś powiedzieć, nawet jeśli było to kłamstwo. Musiałam się ratować. Ale wiedział.
- Niezła próba. - wysyczał, gdy ja ponownie spróbowałam uciec - To ty to zrobiłaś… To wszystko twoja wina!
Szarpał mną w przód i tył, po czym mocno popchnął mnie na bok i upadłam na ziemię. Musiałam spróbować.
- POMOCY! - krzyknęłam w niebo i spojrzałam na niego, gdy ruszył w moim kierunku. Złapał moje ramiona.
- Pokrzyczę z tobą. - wyszeptał, po czym tak samo zdesperowany jak ja krzyknął - AH! Niech ktoś mi pomoże! - zaraz po tym złapał moje włosy i pociągnął je do tyłu - Nie rozumiesz? Nikt nikt nie jest w stanie ci pomóc.
Puścił mnie, a ja w bólu potarłam tył mojej głowy. Załkałam mocno, gdy ukucnął naprzeciwko mnie i wyciągnął coś z kieszeni. Była to cieńka rzecz pokryta skórą, a gdy ją otworzył wyszło ostrze. To był kieszonkowy nóż. Załkałam jeszcze mocniej, chciał mnie zadźgać. Chciał mnie zadźgać! Spojrzał na mnie z czerwonymi oczami, łzy pokrywały jego twarz.
- O Boże. - zapłakał, wycierając oczy - Rozklejam się… Opanuj się.
Załkałam przerażona i wpatrowałam się, jak podnosi jedną nogę i opera łokieć na kolanie. Przejechał dłonią po swoich rozczochranych włosach i nagle się zaśmiał, jego ramiona drżały.
- Pamiętasz jak byliśmy w klubie i się nachlałaś? I potem zostaliśmy przyłapani przez psy i założyłem się z tobą? - spojrzał na mnie i uśmiechnął się gniewnie - To było zabawne, czyż nie?
Powoli próbowałam się odsunąć, ale on krzyknął.
- Było zabawne, czyż nie?
- Tak! - zapłakałam i pokiwałam głową - Zabawne.
Łzy wypływały z jego czerwonych oczu. Pokręcił głową i spojrzał na mnie, ból wypełniał jego piękne oczy.
- Dlaczego mnie nie lubisz? - jego głos brzmiał jakby był zwariowany, cichy. Jakby głośno myślał.
- Bardzo cię lubię. - odpowiedziałam - Kocham cię. - próbowałam znowu zdobyć jego zaufanie.
- Nie, nie. - spojrzał w dół i podniósł nóż - Nie lubisz mnie. - powiedzial, wpatrzony w nóż, po czym krzyknął na mnie - Kocham cię!
Pokiwałam głową i z trudem złapałam powietrze, gdy zaśmiał się jak maniak, odwracając nóż w swoich palcach.
- Ty i twój chłopak pokłóciliście się i wtedy jedno z was próbowało złapać nóż. Podczas walki on rozcina sobie jabłko Adama.
Przerażona zakryłam oczy i wstałam, ale on złapał mnie i przejechał nożem po moim ciele. Zamarłam i zamknęłam oczy, chciałam, żeby już skończył.
- Ona panikuje i podcina swoje własne gardło…
- O mój Boże! - z trudem złapałam powietrze.
- To morderstwo i samobójstwo, to ma sens. HEJ! Gdzie idziesz?!
Wstałam i uciekałam, musiałam spróbować, nie pozwolę się zabić. Nie zrobiłam nic złego, tak, parę skradzionych buziaków tu i tak, ale to nie znaczyło, że go nie kocham! Walczyłam z własnymi stopami, słysząc za sobą jego krzyki.
- Nie możesz przede mną uciec! Tylko sobie to utrudniasz! - poczułam, jak mocno łapie mój nadgarstek - Hahaha! Mam cię! - usłyszałam jego śmiech. Teraz trzymał nóż przy mojej szyi. Jego ramiona objęły moją klatkę piersiową, a ja krzyknęłam.
- Zamknij się do cholery, szmato! - po tych słowach przemieścił nóż i dźgnął mnie w prawe ramię. Załkałam w bólu i wtedy jego dłonie zacisnęły się na mojej szyi - Krwaw!
Mój obraz zaczął się zalewać czerwienią i mgłą. Starałam się trzymać oczy otwarte, ale dławiłam się własną krwią. Spoglądałam, jak wpatruje się we mnie z uśmiechem maniaka. Zapłakałam, ale nie wydobył się żaden dzwięk i wszystko zniknęło.
- Alicia! - usłyszałam kogoś krzyk. Przerażona zadrżałam i wbiłam w coś paznokcie. Wtedy dłonie przygwozdziły mnie do łóżka, a ja z krzykiem otworzyłam oczy.
- Nieee! - zawyłam - Proszę, nie zabijaj mnie!
- Alicia! - ponownie zawołał głos, a ja spojrzałam w górę, by spotkać zielone, przestraszone oczy - Alicia. - spróbował ponownie - Nie martw się, to był tylko sen.
- Proszę, nie zabijaj mnie. - z trudem wciągnęłam powietrze i ucichłam - Nic nie…
- Shhh… - powiedział Harry, jego oczy szukały moich niebieskich. Płonień sprawił, że lepiej widziałam jego twarz, reszta była jedynie cieniami. Zadrżałam, co ja właśnie widziałam? - To był tylko sen. - powtórzył, jego głos niski i przejęty - Nikt cię nie skrzywdzi, Alicia.
Nie odpowiedziałam czy pokiwałam głową, tylko się w niego wpatrywałam, strach rozciągał się we mnie, wizja wracała. Przyciskał mnie do materaca, byliśmy tylko centymetry od siebie, ale nie ruszał się. Był cicho, ja też?
- O czym śniłaś? - spytał. Czułam, jak wizja wraca, krzyki, wrzaski, a co najważniejsze ostrze wbijające się w moją skórę. Nie wiedziałam co powiedzieć, to tak, jakbym zapomniała jak się mówi - O czym śniłaś, Alicia? - ponownie spytał Harry. Nadal mnie nie puścił i czułam, jak coś się we mnie łamie.
- Ty. - odpowiedziałam bez dechu.
- Co robiłem? - jego głos był niski.
I wtedy zobaczyłam film odgrywający się przed moimi oczami. Twarz Harry’ego zniknęła; zamiast niej pojawiła się taśma filmowa, pokazująca wszystko, o czym śniłam. Nagle czułam się tak, jakbym spadała z urwiska, ale kiedy mrugnęłam to znikło, film i uczucie spadania; znikły. Prawie nie widziałam Harry’ego gdy odpowiedziałam, widziałam umierającą siebie.
- Zabijałeś mnie.

_________
Dobry, właśnie piszę do was ze szpitala :) Nudziło mi się, bo siedzę tu od 3 godzin, to przynajmniej przetłumaczyłam rozdzial, co tam, że z telefonu. No ale - w poniedziałek mam wycinanie migdałków, więc PROSIŁABYM O BRAK SPAMU NA ASKU z pytaniamy “kiedy nowy” i tym podobnymi. Dziękuję x
Co z tą Alicią? :o

DEMS x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz